Przyjechały okna.
Od poniedziałku znowu się kotłuje na placu budowy. Przyjechali bracia Martillo i znowu łupią. A dziś, we wtoreczek z rana samiuteńkiego, przyjechały kochaniutenieczkie okieneczka!
Budynek obity poprzecznymi odstępnikami nabrał trochę charakteru. Można sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądało, kiedy wreszcie skończymy.
A swoją drogą, im więcej jest zrobione, tym więcej roboty do roboty! Czyli do zrobienia. A pieniażki płyną, płyną, wartką strugą, niczym, nie przymierzając, owo "wszystko" niejakiego Heraklita. A efektów nie widać.
Bo z dołu w ogóle niewiele widać.
A to dlatego mianowicie, iż dużo prac odbywa się aktualnie we wnętrzu i trudno to fotografować z podwórza. Los Martillos Hermanos utykają wełnę w dachu, dobijają gwoździe do konstrukcji, żeby Inwestor wiedział, że nie z samej tektury jego dom się składa, kroją dechy na deski, a te na deseczki...
I wreszcie przyjechały okna. Po południu już będą świecić ze ścian, zamontowane.