Terroryści islamiści i kierowcy mordercy
Daniel Pipes, amerykański dziennikarz, w swoim
artykule podał,
że w ostatniej dekadzie muzułmanie odpowiedzialni są za 23.000 (słownie:
dwadzieścia trzy tysiące) ataków terrorystycznych. Dla dokładności
podam, że w sumie ataków terrorystycznych było 77.174 (słownie:
siedemdziesiąt siedem tysięcy stosiedemdziesiąt cztery). Znakiem tego
1/3 to muzułmany. Skąd wziął te rewelacje? A skąd ja jestem taki mądry?
Otóż jest w Internecie
taka stronka
(Patrzcie państwo, w USA też znikają strony rządowe, zupełnie jak u nas!
Strona http://www.nctc.gov/ istnieje, ale nie mogę się dobrać do tej bazy danych,
z której korzystałem zbierając materiały. przyp. red. 2015-09-26),
gdzie wszystkie ataki są drobiazgowo wyliczone, z podaną liczbą ofiar,
zabitych, zakładników, w sumie ofiar. Można też sortować wyniki wg
kraju, zniszczonych struktur liczby ofiar w przeliczeniu na zamach itp.
Śliczności. Można się tam dowiedzieć, że w takim pozornie spokojnym
Nepalu przez ostatnie 10 lat terroryści porwali lub inaczej zniewolili
ponad 50.000 (słownie: pięćdziesiąt tysięcy) osób. Tam zdaje się walczą
zwolennicy powszechnej, robotniczej sprawiedliwości w wersji chińskiej.
Co nam jeszcze wynika z tej arcyinteresującej stronki? Ano, że przez ok.
10 lat zginęło (znaczy, na śmierć) w wyniku tych zamachów ok. 108
tysięcy ludzi, czyli po 30 dziennie. Mniej więcej. To "raptem" trzy razy
więcej, niż w Polsce ginie w wypadkach samochodowych. Warto też
zauważyć, że prawie tyle samo, co trupów, zamachy generują porwanych.
Szybka próba analizy danych liczbowych skierowała moją uwagę na Irak i Afganistan - 1. i 2. miejsce w rankingu liczby zamachów. Otóż Amerykanie liczą każdy atak na swoje bazy, czy też patrole w tych krajach również jako ataki terrorystyczne, co chyba jest metodologicznym nieporozumieniem - żołnierze kraju w stanie wojny, w kraju, w którym prowadzą działania wojenne raczej nie padają ofiarą zamachów, tylko zwykłych ataków. Znaczy, powiedzmy, że wprowadzam subtelne rozróżnienie między fanatykiem, który allahakbar robi w zatłoczonym pociągu kolejki dojazdowej i takim, który skacze pod wojskowego hummera. Tak czy owak, nawet, jeśli zlekceważymy Irak i Afganistan w całości (co też będzie metodologicznym nieporozumieniem), pozostają bardzo interesujące informacje, np. Indie i Pakistan ponad 6000 zamachów na kraj, a zaraz za nimi, patrzcie państwo, Tajlandia! Później już tylko Nepal, Izrael, Kolumbia, Somalia, Filipiny i Strefa Gazy. Dalej to już blotki poniżej tysiąca zamachów w dziesięcioleciu.
Łącznie 108 tysięcy zabitych, w sumie ponad 440 tysięcy ofiar rozłożonych poza tym w miarę równo na rannych i porwanych. Koszmarek?
Pozostaje tylko zastanowić się, czy 1/3 z tej liczby to "aż", czy "tylko". Bo jeśli odejmiemy tą trzecią, to i tak zostanie jeszcze 54 tysiące zamachów do podziału pomiędzy chrześcijan, hinduistów i innych buddystów i szamanistów. I pewną liczbę ateistów. Tak, w sumarycznym podejściu kryterium religijne nie wygląda imponująco. Szczególnie, że bardzo słabo wypadła Indonezja, najludniejszy kraj muzułmański na świecie, takoż ludny Bangladesz, a w Malezji tylko o 9 zamachów więcej niż w sielankowej Szwajcarii...
Za to Polska w ogóle nie znalazła się na tej liście - w przeciwieństwie do spokojnej Szwecji (8 zamachów, 3 trupy) - widocznie terroryści uznali, że masakra drogowa (w ciągu ostatnich 17 lat w wypadkach drogowych w Polsce zginęło o 2000 więcej ludzi niż na całym świecie w zamachach terrorystycznych w ostatniej dekadzie) uodporniła nas na masowe trupy i już nic nam nie pomoże (w sensie zaszkodzi).
A tak w ogóle, to porównanie liczby zgonów od samochodów w Polsce i od terrorystów na świecie każe podejrzewać, że ten cały terroryzm to kolejny temat poboczny, dym w oczy, jak UFO (zapomniałem, UFO czy CIA?) w Klewkach.
Przydałaby się taka stronka o wypadkach drogowych na świecie, co nie?
zdjęcia z http://i.dailymail.co.uk/ i https://upload.wikimedia.org/
Zajrzyjcie także na opowieść o pewnej przygodzie.