Przyjechał dom.
Przyjechał dom. W formie klocków na razie. Za trzy tygodnie zaczniemy go składać. A na razie trzeba dopilnować, żeby klocki nie zniknęły.
Kac właśnie zaczynał łupać mnie w szleje, kiedy komórka wprowadziła nowy element do powstającej mozaiki bólu. Dzwonił Główny Technolog: "Ciężarówka z drewnem będzie za dziesięć minut. Gdzie jesteś?". No jak to gdzie? W pieleszach, odsypiam pierwszy od miesięcy reset systemu. Rzut jednym okiem na czerwone jak ból cyfry zegarka: siódma rano. Sobota. Bieżącego roku. Chyba nie przeżyję. Ciężarówka miała być o dziewiątej!!! Pozbierałem gnaty z podłogi i uruchomiłem procedury szybkiego odświerzania. Pół godziny później gnałem już w stronę Konstancina. Bez kawy. Bez śniadania. W sobotę rano.
Ponieważ od razu z samochodu musiałem przystąpić do rozładunku, zdjęć z tych pamiętnych chwil nie będzie.
Tak czy owak, działaliśmy w sześciu chłopa i rozładunek zajął nam prawie trzy godziny. Całe drewno konstrukcyjne plus podłogówka poddasza. Jakieś 20m3, czyli prawie 15 ton. Największy kawałek miał 8m długości, 23cm szerokości i 4,5cm grubości. Takich klocków było tam 24 sztuki. To moje belki stropowe.
Następnym etapem było sortowanie drewna. Ekipa montażowa pojawi się 15 maja. Drewno kupiliśmy prawie bez zapasu. Muszą brać odpowiednie belki, a nie obcinać z dłuższych, bo będę musiał dokupić materiału, a tego nie chcemy. Zatem trzeba klocki tak poukładać, żeby na wierzchu mieli to, co będzie im potrzebne w pierwszej kolejności.
Przy okazji jak zwykle wybuchła dyskusja Głównego Technologa z Kierownikiem Budowy na temat metod składowania drewna. Asystent tylko się przyglądał.
I tak się zaczęło sortowanie.
Caaała sobota.
Caaała niedziela.
I jeszcze się nie skończyło. Jak w Tesco, zakupy po nocy co robiący, podpisywałem kwit kasowy, obawiałem się, że mi kasjerka zakwestionuje autograf, bowiem ręka do pracy fizycznej nie zaprawiona, cokolwiek mi zesztywniała.
Za to przyjechała inspekcja. Tym razem obyło się bez sensacji.
Marysia jak zwykle była zachwycona.
Najlepsza z żon chyba nareszcie zauważyła, że budujemy dom.
I dobrze. Bo niedługo będziemy musieli zamieszkać na budowie, żeby pilnować materiałów. Sępy nie śpią. Sępy są czujne. Ale my będziemy czujniejsi.