Zmęczenie inwestora.
Jestem mocno zamięszany po tym urlopie, na którym nie wypocząłem... Nie mogę się znaleźć na placu budowy, czuję się ciągle zmęczony. Ale prace idą dalej.
Głównie dzięki Głównemu Technologowi, który wizjonersko patrząc w przyszłość, planuje, projektuje i buduje ją w teraźniejszości.
Powstaje podciąg... Podciąg to taka belka, która, odwrotnie do swojej nazwy, podpiera to, co na niej leży.
Los Martillos Hermanos ruszyli z kopyta z foliowaniem. Teraz już możemy zobaczyć, jak by to wyglądało, gdybyśmy mieli żółte ściany.
Sypialnia Państwa, czyli nasza, czyli Master Bedroom.
Gabinety.
Jeden z ostatnich planów ogólnych w tej chałupie...
Widok na salon i podciąg.
I znowu widok na kuchnię i Master Bedroom...
Kierując się niezdrową dla inwestora ciekawością zajrzałem na poddasze, gdzie pracowało 40% składu braci. Ze zdumnieniem skonstatowałem górkę resztkowej wełny - dokładniutenieczko w miejscu, gdzie przez podłogę ma się przebijać komin!
A jeżeli już w sprawie komina, to od razu wyleję żale:
Budowa komina miała się zacząć dziś. Umówiony był fachowiec, dziś na
plac budowy miały się zjechać komponenta. I co? I bzianco. Nie ma. Nie
ma. Jak w socjalizmie jakimś. Już drugi raz na tej budowie mi się to
zdarza.
Raz mi piachu zabrakło, a teraz
rynek budowlany nie potrafi zorganizować głupiego komina dla domku
jednorodzinnego! Ale ceny rosną, tak, tak!
Koniec żali. Reszta, jak komin dojedzie, jak już będzie za późno. Tylko kiedy dojedzie?
Tak oto prezentują się oba zaplanowane nad salonem i jadalnią podciągi. Razem z podpierającymi słupkami mają być częściowo odłonięte, więc czem prędzej biorę się za lakierowanie ich, żeby się nie kurzyły. I tak właśnie wkraczamy niepostrzeżenie w etap wykończeniówki.
Byłbym zapomniał: w czasie, kiedy piszę te słowa, załogi już na budowie nie ma i nie wiadomo, kiedy wróci. Przynajmniej tydzień przestoju, wypełnionego niespieszną dłubaniną.
Taką jak na przykład naklejanie płyt styrodurowych na ściany fundamentowe, żeby wreszcie je ocieplić, zasłonić folią kubełkową i zasypać.
Nie ma tak łatwo. Praca żmudna i niewdzięczna. I do tego brudna. Te bitumiczne środki klejące nie chcą łatwo złazić ze skóry. A pianka montażowa wypiera płyty i trzeba je dociskać. Nie cierpię tego...
I ciągle czuję się zmęczony. Kiedy będzie mnie stać na rzucenie jakimś dowcipem na blogu budowlanym?