Góry i doły
Znowu się kurzy na budowie. Od dołu do góry, kopią się dołki i uszczelniają górki.
Tak to jest, jak na budowie szaleje pięciu chłopaków przez cały dzień. Przyjeżdżam i codziennie widzę, jak coś się zmienia.
Zacznę jednak od zdjęć wspomnieniowych, sentymentalnych. W niedzielę, 2007-07-22, spadła ulewa. Niedokładnie przymocowane płyty ocieplenia przypomniały sobie, że umieją pływać, zwłaszcza, że miały w czym.
Dołek dookoła domu zmienił się w fosę głęboką do pół ławy, bo tyle zostało odsłonięte. Widać krechę brudu, jaka została po wodzie.
To wszystko trzeba będzie uratować. A ponieważ pogoda taka sobie, Los Martillos Hermanos szaleją w środku. Takie są zalety mania domu z dachem względnie nieprzeciekającym.Trochę niegramatycznie to zdanie brzmi. Niech będzie tak: Dach, który nie przecieka, podczas budowy ma pewne zalety.Teraz brzmi to trochę z angielska, dajmy więcej emocji: Nie mogę się nacieszyć zaletami posiadania dachu, który nie przecieka. Teraz lepiej. Może zbyt sentymentalnie, ale ujdzie.
Tak, czy owak, dzielni bracia przystąpili do mocowania szkieletu sufitu.
Robota wymagająca precyzji, bo na stelaż pójdzie płyta gipsowo-kartonowa ognioodporna, której już niczym nie da się zasłonić. Zatem wszystkie pionowe ściany i poziome sufity wyrównuje się przy pomocy tego stelaża.
Tymczasem wydzielony zespół specjalistów zajmuje się górą. Przy pomocy precyzyjnie (komputerowo!) dobranych materiałów przygotowują warstwy wyciszające strop.
Jest to bardzo ważne, bo na górze mają być pokoje dziecinne. Więcej chyba wyjaśniać nie trzeba.
Jak się popatrzy na powyższe zdjęcie, można zrozumieć obawy Polaków, przez ostatnie 50 lat przyzwyczajonych do betonu i stali jako podstawowych materiałów budowlanych - parę patyków, półprzezroczysta folia, trochę śmieci - to ma być strop?
Tymczasem oddział inżynieryjny zespołu zajmował się dewastacją niższych poziomów. Do wykopanego dołu zainstalowana została rura do odprowadzania wody podeszczowoodrynnowej. Przy okazji do tego samego dołka wrzuciliśmy parę innych drobiazgów. Nie zamierzamy na tym poprzestać!
Chodzi sobie człowiek boso po trawce, zachwyca się przyrodą; tak tu naturalnie, tak ekologicznie! A wystarczy kilka razy machąć łopatą czyli szpadlem i mit pryska niczym bańka po mleku! Jesteśmy otoczeni techniką, homo technicus!
A najlepsze w tym jest, że sami ten cały badziew do ziemi wrzuciliśmy, czasem w konkretnym celu (np. żeby goście mogli podziwiać, jak zapala się światełko nad bramą), czasem na zapas (bo nigdy nic nie wiadomo), a czasem ot, tak sobie, bo tacy już jesteśmy.