Martillos Hermanos zakończyli działalność.
Silna grupa braci zdecydowała się zakończyć działalność na mojej budowie. Zwinęli młotki, metrówki, piły, przykładnice, zapakowali do wozu i pojechali. Tylko mi śmignęli, jak skręcałem na działkę. Może to i lepiej. Wolę się witać niż żegnać.
Na do widzienia machnęli szkielet werandy i zadaszyli. Na czym teraz stoimy?
Na dachu. Albowiem zakończyła się też gehenna kominowa, a przy tej okazji wyleźliśmy z Głównym Technologiem na dach.
I dzięki temu wiemy już, skąd się wzięły te dziwne podciekania na wiatroizolacji. Jak widać na załączonym obrazku.
Dziura, proszę Państwa. Wszystko prawidłowo, powinna być dziura. Ale nie teraz. Dopiero, kiedy położymy dachówkę bitumiczną, na kalenicy zamocujemy takie zmyślne gąsiory kalenicowe od ISOLi. I przez tę dziurę będzie mogło sobie powietrze wylatać, ale przecież ani nie napada, ani się żadni ptaszkowie, ni insektowie tamój nie zagnieżdżo.
Przy tej okazji zwierzę się Państwu, iż wcale nie jest tak różowo, jak zapewne niektórzy sobie mogą myśleć. Jeśli spojrzymy z dachu w stronę ulicy, to co zobaczymy?
No, przede wszystkim zobaczymy ruch. Duży ruch samochodowy. Duży ruch samochodowy poznajemy po tym, że ulicą przejeżdża dużo samochodów. Zwykle w obie strony. Te samochody produkują ruch samochodowy. Duży ruch samochodowy objawia się też hałasem i smrodem. Na smród jest rada: zasłonić się roślinnością i na to jest jeszcze trochę miejsca, jak widać. Ale z hałasem raczej nie powojujemy.
Pozostaje odwrócić się do ulicy plecami.
I zorganizować w miarę wyciszoną, zieloną, zrelaksowaną przestrzeń, zasłoniętą od ulicy naszym domiszczem.
Różni ludzie przyjeżdżali do nas na budowę i przede wszystkim z mądrą miną zapytywali, bo niegrzecznie wszak jest od razu twierdzić, można więc twierdzić przez pytanie (po trzech sekundach oglądania terenu uważali, że mają lepszy pomysł niż my po wielu miesiącach namysłów):
- A czemużby nie można by było postawić onego domu dalej od drogi?
I za każdym razem trzeba było odpowiadać, a to, że dalej działka się kończy, a to, że tam też jest hałas, a to, że to wierutna bzdura, lokować taras od południa i smażyć się później na nim, albo chować w północne, niezagospodarowane komysze.
Jeszcze ostatnie spojrzenie na dach magazynu-garażu bez papy.
Jak już wspomniałem, Martillos Hermanos na do widzenia strzelili werandę. Dzięki temu mam pogląd, jaka ona będzie duża.
Wysoka i rozległa...
Jej powierzchnia będzie większa niż powierzchnia kawalerki, w której dotychczas mieszkaliśmy...
I na koniec - widoczek czubeczka komina. Bo tyle zaledwie widać od ulicy. Śmiesznie cokolwiek wygląda. Duże czapy. Czyli dekle. Czyli płyty. Czyli nie wiem co.
Co nam pozostaje do zrobienia? Sporo. Jeszcze trzeba opapić dach garażu, a w każdym razie dokończyć opapianie. Trochę dłubaniny wewnątrz domu, naszykować kable do instalacji, wspiąć się ponad poziom podłogi z hydrauliką - jest tego sporo. A potem już wylewka płyt podłogowych. A jak płyty podłogowe zastygną, to od biedy można się wprowadzać - trzeba tylko zainstalować kible, zlewy, wanny i parę gniazdek oraz żarówek na suficie. Reszta, to przecież wykończeniówka.
Aaa... Byłbym zapomniał. Oczywiście, szambo też by się przydało.