Prace trwają czyli pędzą
Prace posuwają się wartko naprzód. Problemów technicznych dotyczących dziubdzianych szczególików - coraz więcej. Ale też coraz więcej widać pomieszczeń, coraz mniej trzeba sobie wyobrażać, coraz trudniej cyknąć zdjęcie, na którym coś widać.
Już można sobie wyobrazić, gdzie stanie kuchenka, gdzie będzie
zlewozmywak, zmywarka... Tylko czy wystarczy mi na te fanaberie
pieniędzy?
Najlepsza z żon twierdzi, że wybraliśmy zły moment na budowę domu. Zgadzam się z nią, ale nie z argumentacją. Ona uważa, że powinniśmy byli zacząć PÓŹNIEJ, żeby dziecki zdążyły podrosnąć, albowiem teraz jest nam po prostu trudno. Ja uważam, że powinniśmy byli zacząć WCZEŚNIEJ (czyli: Mądry Polak po szkodzie), albowiem niedługo potem ceny na rynku budowlanym i nieruchomości wystartowały w kosmos i dalej lecą.
Preliminarz do kredytu zrobiłem gdzieś tam kole listopada-grudnia 2006, jeśli mnie pamięć nie myli. Budowa faktycznie rozpoczęła się w marcu. I tylko naszym usilnym staraniom oraz własnej pracy zawdzięczamy, że jeszcze się plany z rzeczywistością istotnie nie rozjechały. Aczkolwiek poślizg już jest: spodziewałem się na każdym kroku oszczędności.
A tymczasem problemy logistyczne na budowie tworzą sytuacje marsjańskie: nie możemy skończyć płytować parteru zanim nie wtargamy płyty G-K na poddasze. Nie możemy położyć podłogi na poddaszu, zanim płyty poddasza nie zostaną przykręcone do ścian. Czyli zaplanowane ewentualne odłożenie poddasza na potem oznaczać może tylko rezygnację z gipsowania szpar, malowania ścian, osadzenia drzwi i białego montażu. Nie wspomnę o takich drobiazgach jak lampy, listwy przypodłogowe i inne takie - na cztery lata tej roboty na pewno nie wystarczy.
Chyba że wrócę do starego trybu pracy, czyli niespiesznego lenistwa.
I tak sobie spoglądam na te pokoje, pokoiki i rozmyślam. Myślę o chmurkach, których już nie zobaczę przez dach, bo nieprzezroczysty. O trawie, której nie zdepczę mymi stopy, bo przykryła ją betonowa płyta... Świruję. Chyba. Świruję?
Po prostu nie mogę się doczekać wylewek posadzkowych. Jak już wylejemy te pieprzone posadzki, zacznie się wykończeniówka pełną gębą!