Znowu będzie wielki skok - czy już przedostatni?
Minął miesiąc niespiesznej dłubaniny, podczas której moja użyteczność na budowie sprowadzała się głównie do nocowania. Ale teraz znowu ma się zaroić.
Ale od początku, czyli od końca ostatnich wydarzeń:
Po pierwsze, zakopaliśmy szambo - nie moimi rękami, a wynajętych fachowców.
Jak widać, kominek trochę wystaje - sie go przytnie, jak przyjdzie właściwa pora.
Nasza ukochana TPSA oczywiście po tym, jak wpuściłem ich techników na działkę, żeby naprawili tymczasowo zepsuty kabel, znowu mnie zlewa - czyż to nie wspaniałe? Zadzwoniłem do nich z ostrzeżeniem, że roboty ziemne się nie skończyły, ale co może mi powiedzieć konsultant ich call-center?
Co dalej? Udało mi się pozbyć nadmiarów wełny niemoralnej, przepraszam, mineralnej. Powziął je kolega, który również jak najtańszym kosztem remontuje chatynkę w Piastowie. Był bardzo zadowolony, bo przy okazji zakosił mi też drzwi przesuwne z recyclingu... Jak czytam sprawozdania innych zamieszczone na forum muratora, to dziwię się, że jakoś nikt się nie chwali takimi posunięciami, czyżby ludzie wszystko, co w danej chwili niepotrzebne, wyrzucali niezwłocznie na śmietnik? Taki już u nas dobrobyt? To ja poproszę o adres tego śmietnika...
Wylewka uczyniona przeze mnie osobiście pod brodzikiem została nareszcie odkryta.
Nie wygląda jakoś wyjściowo. Ale to nie rzyg, tylko najprawdziwsza wylewka cementowa.
Zaroi się na budowie, oj się zaroi. Najsampierw, mam już na budowie kafelkarza, co wprowadziło trochę zamięszania, w szczególności u Pani Kapitanowej. Jej niespieszne przeżuwanie planów wystroju wnętrz gwałtownie zderzyło się z koniecznością niezwłocznego zakupu płytek i opracowania finalnej koncepcji kuchni i łazienki.
Kupiliśmy więc płytki podłogowe. Na większej powierzchni ma się znaleźć płytka gresowa 33,3x33,3 z Tubądzina o nazwie Tajga1:
W kuchni, ułożona w karo leżeć będzie płytka gresowa 33,3x33,3 z Tubądzina o wdzięcznej nazwie Tai1:
Co do opłytkowania ścian w okolicach prysznica, wanny, a też fartuchów przy kuchennym zlewozmywaku i kuchence gazowej - prace trwają. Pomysły są różne, kwadratowe i podłużne, turkus mieni się purpurą... A tu trzeba w try miga obudować kominek, a stojak dopiero odbiorę w poniedziałek, czyli po weekendzie. Kafelkarz nie czeka, tylko zasuwa. Czasu mało. Coraz mniej. Ten glazurnik ma zamiar skończyć to pojutrze. Żartowałem. Pojutrze jest niedziela, tylko inwestorzy wtedy pracują.
Ale na tym nie koniec. Wczora z wieczora zadzwonił Cieśla, że w poniedziałek zwala się do nas wraz z Martillos Hermanos - jeżeli to nastąpi, to przed świętami będziemy mieć już elewację - tylko malować. Ma jeszcze zrobić schody i wykończenia koło okien - ale nie wiem, kiedy to nastąpi. Obym miał jeszcze wtedy pieniądze. Drewno, z którego ma robić elewację, jeszcze nie przyjechało. Jeżeli nic się nie zawali, pojawi się w sobotę z rana, czyli jutro.
Wydarzenia się zagęszczają. Gdzieś między nami a świętami ma się także pojawić pokrycie dachowe. Niestety, tego nie położymy przed wiosną - potrzebne się odpowiednie temperatury, żeby się kleje kleiły. Będzie to dachówka bitumiczna icopal:
Mam nadzieję, że się nie odetnie kolorystycznie od kupionych zawczasu gąsiorów wentylowanych z Isoli...
Na pewno nie doczekam się na regulację drzwi. Tak przez nie ciągnie, że dom przez kilkanaście godzin potrafi, przy około zerze temperatury na zewnątrz, stracić nawet pięć stopni! Ciekawe, jak to się zmieni po wizycie Martillos Hermanos.