Blisko już, blisko finiszu.
To widać i słychać, i czuć. Czuć ostry, octowy zapach silikonu, duszący pyłu ze szlifowanej glazury, glonowaty błota spod domu. Czuć przeprowadzką.
Jeszcze nie. Jeszcze trochę. Jeszcze nie teraz. Ale już niedługo. Właściwie można powiedzieć, że przeprowadzka już się zaczęła. W końcu doszło do podłączenia kuchenki gazowej, zatem pierwszy krok został uczyniony.
Dużo jeszcze prac przed nami. Jeszcze trzeba przykręcić kilka płyt, dokończyć budowę jednej ze ścian. Z kurząco-brudzących robót pozostało doszlifowanie niektórych szpachlowań gipsowych, zaszpachlowanie, gdzie jeszcze tego nie zrobiono oraz, tak, właśnie malowanie.
Tymczasem Pan Henio bohatersko walczy z kafelkami. Dzięki jego ustawicznym wysiłkom można się przekonać, że półeczka przy umywalce nie będzie wyglądać wcale tak ciężko, jak można się tego było obawiać. Wygląda całkiem, całkiem. to podobno bardzo dobrze, kiedy efekt pracy wykonawcy podoba się inwestorowi...
Cały dom pomyślany został tak, żeby można go było robić etapami. Zatem na przykład brak sufitu w korytarzu nie będzie przeszkodą w przeprowadzce. Brakujące płyty gipsowo-kartonowe należy przykręcić po lewej stronie korytarza. Dalej, już poza kadrem znajduje się miejsce pod kominek. On już tam stał, ale musiał ustąpić miejsca glazurnikowi. Teraz czeka nas jeszcze obudowanie go. Czymś. Jeszcze nie wiemy czym.