Podłączamy się do rzeczywistości (wirtualnej)
W dzisiejszych czasach możesz nie mieć wody, ogrzewania, spać na podgrzanej cegle - ale podłączenie do telewizji i Internetu mieć musisz. Dostęp do zupełnie niepotrzebnej, zbędnej, głupiej, ale jakże miłej w odbiorze informacji czyni nas ludźmi cywilizowanymi.
Zatem przy pierwszej okazji musieliśmy zmienić nasz stan z offline na online. Wizyta Brata w Karmie dała pierwszy impuls. Później przyszły następne. I tak, po kilku kosmetycznych zmianach w budowie komina, pomocy męża przyjaciółki, który przyjechał do nas wypocząć, ale mu nie daliśmy, na kominie pojawiła się konstrukcja, na której zawiesiliśmy nasze przyłącze do świata w postaci anteny telewizyjnej i punktu dostępowego do internetu.
Pozostało jeszcze tylko rozbudować konstrukcję, żeby od południa zainstalować antenę satelitarną. Ale - szczerze mówiąc - w telewizji lecą takie głupoty, że prawie jej nie oglądamy. Może po prostu szkoda pracy?
Taka jest zaleta wolnego wyboru: możemy to zrobić, ale nie musimy. Możemy to zrobić, ale później. Albo przenieść decyzję na później. Muszę powiedzieć, że sytuacja taka sprawia mi wiele satysfakcji.