Pierwsza zima, pierwszy śnieg.
Zasypało na biało. Chłód się w kości wciska. Ale nie nam. Nam jest ciepło!
A w każdym razie nie chłodno. Ze zgrozą oczekuję rachunków za gaz, który wybraliśmy jako źródło ciepła. Taka logika: jeżeli spalanie gazu w celach grzewczych przyczynia się do zwiększenia efektu cieplarnianego, czyli ocieplenia klimatu, to jest to dla nas podwójnie korzystne. Albowiem w miarę ocieplania się klimatu będziemy potrzebować spalać coraz mniej gazu, popyt na gaz będzie mniejszy, a zatem ceny też spadną. Nieźle to sobie wymyśliłem?
A na razie mamy okazję rozkoszować się bielą pierwszego śniegu. Okolica nieco się rozjaśniła, wydaje się, że jest jakby trochę czyściej. Ale oczywiście to pozory. Po prostu jest bielej.
Zachwycają proste paradoksy, o których nie pomyśleliśmy wcześniej: śnieg trzyma się drewnianych podkładów, topnieje na klińcu. Powstaje zamarzająca zebra, na której już raz zdarzyło mi się zabuksować letnimi oponami. A przecież nie o to chodziło.
Tak tu żyjemy, na tej wysuniętej placówce, przy hałaśliwej drodze, której wyciszenia spodziewać się możemy gdzieś w drugiej połowie życia, bo dopiero około 2025 roku.