Dowód na błędność dowodu

Na co? Oczywiście, na istnienie, czy też nieistnienie Boga.

Replika na wpis blogowy pewnego blogera.

Nie wiem, co to jest ontologiczny dowód i czym on się różni od innych dowodów, ale na Twoim miejscu uważałbym.

W Twoim rozumowaniu pojawił się błąd, a konkretnie 4 błędy. Cytuję dla porządku:

Załóżmy, że Bóg istnieje. Jest wszechmocny i jako że jest dobry, to dobra więcej chce tworzyć. Stworzył świat.

Anzelm wg Kołakowskiego zajmował się tylko Bogiem jako bytem największym. I niczym więcej. A Ty postawiłeś aż 5 założeń, z czego tylko jedno na temat. Stąd już popełniłeś 4 błędy.

Dlatego prawię: strzeż się bluźnierco! Albowiem jeżeli zaprawdę prawdę wyrozumiałeś, wniosek z Twoich wywodów może być czworaki (zacznę od końca):
1. Bóg nie stworzył świata - no i co z tego? Z tego wynika, że ktoś inny świat stworzył, albo sam się stworzył, a Bóg może nawet nas nie zauważył. Nie jest jeszcze tak źle.
2. Nie chce dobra więcej tworzyć - już jest groźnie, bo co z moją emeryturą? A co jeżeli w dobroci swojej nie stworzył świata, ale go z tej dobroci NIE ZNISZCZYŁ? Jeżeli mu nie zależy - to lepiej zapiąć pasy.
3. Nie jest dobry - to już kompletna porażka. Ktoś, kto jest silniejszy ode mnie (no w końcu Bóg chyba jest, nie? Jeszcze nie obaliliśmy następnego założenia), a nie jest dobry, to po prostu kataklizm, szczególnie, jeżeli pałęta się gdzieś koło mojego śmietnika. Nie chcę sobie wyobrażać, co by się mogło stać.
4. Nie jest wszechmocny - no, już lepiej. Jeżeli nie jest dobry, to chociaż nie może wszystkiech spieprzyć, tylko podobnie do nas, niektóre rzeczy (acz może więcej, bo Bóg, a nie człowiek, ani szczurek), znaczy, nie wszystko.
5. Bóg nie istnieje - o, to jest dopiero ostatnie założenie, nad którym możemy dyskutować.

Ale to też nie pełna sprawa. Albowiem, gdzie tu postawiono założenie, że Bóg jest jeden (nawet w Trójcy)? A może TEN Bóg akurat rzeczywiście nie istnieje, ale może istnieje jakiś inny? A może ich jest więcej? I z tą mądrością, dobrocią, i wszechmocą rzeczywiście u nich nie zawsze jest ten tego? Wtedy trzeba się jeszcze bardziej strzec, bo się jeden z drugim może obrazić, albo co...

W zdaniach przytoczonych jest jeszcze parę innych założeń, z którymi można by się rozprawić: sugestia, że świat jest dobry, że dobry tworzy dobro, a nie tylko chce je tworzyć, że tworzyć chce więcej dobra, a nie tyle, co poprzednio...

Wszyscy obalacze Boga zawsze zahaczają zawsze z jednej strony: a to, że nie ma dowodów na istnienie Boga, a to obalają dowody na istnienie Boga, a to tworzą dowody na nieistnienie Boga. Z jakiegoś powodu taka gra intelektualna w ramach jednej, pasterskiej religii, która akurat wybiła się ponad inne w tym rejonie świata i później na plecach postępu technicznego opanowała jeszcze spory kawałek, wydaje się wszystkim filozofom wystarczać, łącznie z tym od czajniczka.

Załóżmy, że w ogóle jakiś bóg istnieje. Czy jest tylko jeden? A jeżeli jest ich więcej, to czy obowiązuje ich jakaś hierarchia? Zatem czy gdzieś tam jest jeden Wszechbóg, wszechmocny i wszechmądry, mocniejszy od wszystkich innych bogów razem wziętych i na dodatek nas? Ultimadeus? Rozumowanie to nie jest tak zupełnie pozbawione podstaw, lecz opiera się o analogię cząstek: czy może i czy istnieje najmniejsza cząstka materii? Per analogiam, jeżeli istnieje, to musi też istnieć jakieś ultymatywne tej materii przejawienie.

Ale to jeszcze nie wszystko. Pytanie, czy istota największa, o jakiej możemy pomyśleć "Weźmy pod uwagę byt taki, iż większego odeń nie da się pomyśleć" to rzeczywiście największa istota, jaka istnieje? Czy może istnieć Bóg większy, niż jesteśmy w stanie pomyśleć? A czy może on stworzyć Boga potężniejszego od siebie samego? Znaczy, tutaj teologowie są zgodni: może. Na tym polega wszechmoc i intelektualne objaśnienie wolnej woli (podobno nawet Bóg nie wie, co zrobię za chwilę). Mnie się to wydaje możliwe. Ale nie rozwiązuje kwestii, czy istnieje chociaż taki marny Pambuk, którego możemy sobie pomyśleć. Czyli Anzelm zamiast cokolwiek udowodnić, w rzeczywistości zmienił temat. Przynajmniej w słowach Kołakowskiego. A to jeszcze nie koniec: byt taki, iż większego nie da się odeń pomyśleć - czy to właśnie Bóg? A może to po prostu taki sobie wielki But (sorka, BYT), a Bóg jest gdzieś obok, schowany za zasłoną po powierzchni 10\^-33cm?

Analizowane przez udowadniaczy istnienia Boga założenia bożych cech (wszechmoc, wszechwiedza, wszechdobroć, największość) to w rzeczywistości tylko polisy ubezpieczeniowe. Albowiem, gdyby się okazało, że Bóg ma uszczerbek choć na jednej z tych cech, musielibyśmy wrócić do krwawych ofiar z owiec i dzieci, żeby znowu nie zrobił nam Potopu szwedzkiego, albo najazdu Tatarów, czy innych Niemców.

Z tego by wynikało, że kwestia Boga, boga, czy bogów, czy też Bogów, powinna pozostać poza ramami filozofii. Przynajmniej, aż w wielkim popychaczu hadronów ktoś nie natknie się na Boży Palec...


Słyszeliście o stenografii?

Zajrzyjcie także na opowieść o pewnej przygodzie.


Autor: flamenco108 w Z poziomu podłogi w wto 10 kwietnia 2012. Tagi: Zpodlogi, obyczaje, przydum,

Comments

komentarze odpala Disqus