Ratujmy czytelnictwo polskie
Wpis w odpowiedzi na wpis na blogu Agrafka ☞ ten
tu.
Agrafek postuluje tam dwie tezy:
- Czytelnicy beletrystyki (z wykluczeniem romansideł, choć nie wiem
czemu) to elitarna nisza społeczników, którzy swoim nałogiem
podtrzymują na duchu wydawców i pisarzy, którzy nawzajem podtrzymują
ich nałóg, choć zarabiają na czym innym, i tak to się kręci.
- Powyżej przedstawiony obraz czytelnictwa jako żywo przypomina
działalność społeczną polegającą na utrzymywaniu przy życiu czegoś,
co aktualnie samo przeżyć nie może, ale warto, aby przetrwało. W
związku z tym, czemu, ach czemuż, czytelnicy nie zrobią tego samego,
co robią inni społecznicy, kiedy sobie fakt społecznictwa
uświadomią?
No dobrze. Ale co mielibyśmy zrobić? Może założyć fundację "Fundacja dla
Ratowania Czytelnictwa Polskiego", w skrócie FuRCzy? Popatrzmy:
Fundacja dla Ratowania Czytelnictwa Polskiego
Cel statutowy: podniesienie poziomu czytelnictwa w Polsce.
Miernik: nakłady książek (liczbowo) w stosunku do procentu sprzedanych
wg wzoru (zwanego dalej współczynnikiem czytelnictwa):
n*s/1000**
gdzie
n = nakład
s = procent sprzedanych (jako liczba)
Jeśli się nie mylę, im liczba wynikowa wyższa, tym lepszy stosunek
nakładu do sprzedaży.
Niech objaśni to tabelka:
**przykładowy nakład**
|
**procent sprzedaży (liczba)**
|
**współczynnik czytelnictwa**
|
300
|
*20*
|
*40*
|
*90*
|
**6**
|
**12**
|
**27**
|
1000
|
*20*
|
*40*
|
*90*
|
**20**
|
**40**
|
**90**
|
3000
|
*20*
|
*99*
|
*60*
|
**60**
|
**297**
|
**180**
|
5000
|
*10*
|
*80*
|
*90*
|
**50**
|
**400**
|
**450**
|
10000
|
*10*
|
*20*
|
*30*
|
**100**
|
**200**
|
**300**
|
Czyli dążymy do uzyskania możliwie największych współczynników
czytelnictwa (w skrócie WC). Opłaca się mieć zarówno nakład, jak i
sprzedaż, bo oba czynniki zwiększają WC.
Jaką strategię powinna przyjąć fundacja?
Po pierwsze zdobędzie status instytucji pożytku publicznego i zgarnie
parę tysięcy z 1% od czytelników-świrów, wydawców i bibliotekarek
(przecież nie wszystkich). Czy z tego zacznie urządzać kampanie
promocyjne typu "Czytają bogaci i nam też się opłaci"? To już robi
Gazeta Wyborcza z wiadomym skutkiem. Nie ma po co powtarzać cudzych
błędów. Zamiast tego sprytny prezes fundacji znajdzie właściwy program
unijny, właściwe działanie i poddziałanie, i napisze PROJEKT. Wykaże
w.w. mierniki. I fundacja dostanie kupę szmalu z UE.
Najpierw prezes wypłaci sobie premię. Później zatrudni się w Projekcie
na jakimś mało ważnym, acz płatnym stanowisku. Zaprosi do współpracy
znajomych i rodzinę (zapewne też czytających, bo z kim się może
przyjaźnić czytelnik-świrus?). Tu dygresja: zatrudnienie tych osób
spowoduje wzrost ich zarobków, co da skutek w postaci zwyżkowania WC o
pewien niewielki procent. To pozwoli wykazać natychmiastowy sukces
projektu i obiecać więcej w przyszłości.
Jednak zwiększanie WC metodą zatrudniania czytaczy na dobrze płatnych
synekurach nie rozwiązuje problemu i jest dość kosztowne. Za wielką kasę
mierniki muszą wzrosnąć poważnie. Co robi zatem prezes?
Bierze kasę z UE i wykupuje na pniu nakłady książek. Za koszt rocznej
pensji jednego czytacza podnosi w sposób widoczny poziom WC i skłania
wydawnictwa do czynienia dodruków. Tymczasem fundacja wykupione książki
rozsyła do bibliotek publicznych, z reszty organizuje konkursy
internetowe. Oczywiście, te czynności mogą zachwiać w dół WC, skoro
ludzie mogą poczytać za darmo, przestaną kupować. Ale to nie problem, bo
za drugą roczną pensję czytacza prezes wykupuje dodruki i WC znowu leci
pod niebo! Sukces murowany. Tym razem książki idą od razu na tanią
makulaturę, bo nie ma z nimi co robić - biblioteki zaspokojone (mają po
4-5 egzemplarzy), a sprzedawać i rozdawać nie wolno - znaczy, część
można by rozdać, ale trzeba by zacząć projekt z jakiegoś programu
dofinansowywania patologicznie bezrobotnych, a na to prezes nie ma
czasu, bo musi realizować swój Projekt. Który okazuje się sukcesem, gdyż
WC w skali kraju osiąga poziom nie spotykany nawet w krajach
anglosaskich. W związku z tym otrzymuje kolejne dofinansowanie, tym
razem na utrzymanie WC, co ładnie w papierkach uzasadnia. Minister
Kultury i Czegoś Tam wręcza mu Order dla Zasłużonych dla Kultury
Polskiej, więc teraz już nikt fundacji nie podskoczy. Fundacja zatrudnia
zresztą już ze 20 osób zajmujących się tylko i wyłącznie
rozpracowywaniem nowych źródeł finansowania działalności statutowej.
Pieniądze płyną szerokim strumieniem, WC pikuje, wszyscy są szczęśliwi.
Tylko prawdziwych czytelników, jak było tylko parę tysięcy, tak
pozostało.
I tak napisałem konspekt opowiadania SF z gatunku
economical-political-fiction. ;-)
Słyszeliście o stenografii?
Zajrzyjcie także na opowieść o pewnej przygodzie.