Przepowiednie na 2020 rok
Powtórzę po przepowiedniach na przeszły rok: Sprawy na świecie nie stoją, tylko pędzą. Przeglądam sobie swoje przepowiednie z lat poprzednich. Ze zdumieniem stwierdzam, że chociaż starałem się jak najogólniej formułować zdania, nie kombinować w żaden sposób ze szczegółami, to przecież rzeczywistość i tak mnie cokolwiek w paru miejscach zaskoczyła.
Migracje, demografie i Wschód
Przepowiadałem, że potok imigrantów nie ustanie, choć przestał przyciągać uwagę mediów. Rzeczywiście nie ustał, ale o dziwo, obudziły się administracje niektórych krajów i zaczęły, o ile to jeszcze w ogóle możliwe, selekcjonować to towarzystwo, aby odfiltrować tych najgroźniejszych. Nie zawsze się im to udaje. Ale zaczęli się starać. Wyruszyły pierwsze autokary ze zwrotami. Ale jednocześnie ileś tam tysięcy ludzi po prostu zgubiło się, zniknęło z radarów. Nie ma i co nam pan zrobi?
Chiny pozwoliły światu jeszcze lepiej uświadomić sobie, w jak wielu miejscach zainwestowały swoje niemałe pieniądze. USA przystąpiło do kontrakcji na wszystkich polach za wyjątkiem dwóch: wojny i handlu. Politycznie jednak przycisnęła Kraj Środka i sprawy się ważą.
Zatem przepowiednia:
- Napięcie między Chinami i USA będzie bardzo powoli rosnąć. Wyjątkiem od tej sytuacji może być zagranie jakimś państwem pacyficznym: Filipinami, krajami Indochin i Indonezji ewentualnie Papuą-Nową Gwineą.
- Do gry pacyficznej z większym rozmachem przystąpi Australia, dociśnięta w tym celu przez USA. Razem z Nową Zelandią zacznie się szykować do roli niezatapialnego lotniskowca.
- Dowiemy się więcej o bogactwach pacyficznych archipelagów (np. o fosfatach z Nauru), bo pojawi się więcej informacji o konkurencji na tamtych terenach.
- Dowiemy się więcej o inwestycjach drogowych i kolejowych na obszarze w pobliżu Himalajów oraz Morza Kaspijskiego.
Rosja i wojny na Dzikich Polach
Rosja rozgrywa Ukrainę ewidentnie dążąc do jej kompletnego rozkładu. Bardzo to mi teraz przypomina stan, w jakim znalazła się I Rzeczpospolita w swoich ostatnich latach: bezwład i ogólna niemożność. Ukraińcom trochę lepiej idzie, ale też przecież są dopiero na początku tej drogi. A metoda salami (czyli obróbka skrawaniem) działa skutecznie - ale powoli. Narodzi się i dorośnie następne pokolenie, zanim owoców swoich knowań Rosjanie się wreszcie doczekają.
Swoją drogą to bardzo ciekawe (moim skromnym zdaniem): z jednej strony pali się Rosji pod d*upą, bo Chiny nie mogą czekać, więc musi się Matuszka starać w biegu, żeby utrzymać pozycję partnera i nie okazać się niespodziewanie (acz niezawodnie) wasalem. Z drugiej strony, tam gdzie to ona jest hegemonem (czyli w naszym rejonie), rozgrywa sprawy powolutku i na zimno.
Przepowiadane (to nie wymagało szczególnych talentów) manipulowanie Białorusią miało już miejsce, a połączone z sukcesami i ich ewentualnym brakiem na Ukraninie otwiera pole do następnej przepowiedni:
- Rosja wciąż będzie rozgrywać partię na naszej Wschodniej Ścianie, ale USA dało i będzie jeszcze mocniej dawać do zrozumienia, że montuje tutaj już pas oporu, za który no pasaran. Stanie się to lepiej widoczne, niż majaczyło w zeszłym roku.
- Ukraina będzie się chwiać. Ale zamiast Dzikie Pola, coraz bardziej będzie przypominać upadającą I Rzplitą. Spodziewam się nowego kuriozum, większego niż wybór komika na prezydenta.
- Ukraińcom (przede wszystkim) otworzyły się możliwości pracy w Niemczech i okolicach. Wciąż jeszcze nie wiemy, ilu ich tam wyjedzie. Wiadomo, że wielu będzie wolało pozostać w Polsce, ze względu na zgodność charakterów i coraz wyższe zarobki u nas, nie wymagające już kolejnych lat starań i budowania swojej marki na rynku pracy. Jednocześnie wejdą w etap zadomowienia - staną się coraz bardziej współobywatelami (nawet jeżeli bez obywatelstwa), a coraz mniej gastarbeiterami. Oczywiście nie wszyscy.
- Ukraina dla poratowania swojej sytuacji stanie się tunelem (w sensie tunelowania) dla gospodarki chińskiej. Ciekawe, czy też dla tureckiej.
Europa i okolice
W tym rejonie dzieją się rzeczy, które nie mieszczą się w głowie filozofom. Rozgrywka Timmermansów i innych czerwonych oszołomów przesłania nam prawdziwe wydarzenia. Wiadomo, że nowe ACTA pełznie zamiast jechać - coś nie klapuje na poziomie zgodności systemów prawnych. Ruchy Niemiec i Francji (te oficjalne) wyglądają coraz bardziej rozpaczliwie. Nie potrafię tego pojąć, skoro podporządkowały sobie prawie na wyłączność kraje Mittel Europa z setką milionów potencjalnych klientów i łącznym potencjałem nabywczym jak połowa Niemiec. Media społecznościowe publikują jeden obraz, media tzw. głównego nurtu pokazują coś zupełnie odwrotnego. Oba obrazy z pewnością są kłamliwe i zmanipulowane, ale konia z rzędem temu, kto pozna, w jaki właściwie sposób.
To, co warte zauważenia, to przepływ pieniędzy: otóż wędrują one z dotychczas pewnych i bezpiecznych lądów Francji i Niemiec w stronę krajów Europy Środkowej. Z jakiegoś powodu inwestorzy i fabrykanci zaczynają postrzegać ten dotychczas newralgiczny obszar jako obiecujące pole do zarabiania pieniędzy i długofalowego zabezpieczenia zysków. Jednocześnie odnotuję tutaj prosty fakt, że postępuje w najlepsze budowa dróg szybkiego ruchu w kierunku Lublina i Białegostoku. Być może już w roku właśnie się rozpoczynającym będzie można całkiem normalnie pojechać do tych pięknych miast. Dalej zaczną się budować drogi na Siedlce, Rzeszów, Sanok i Suwałki. Czego to mogłoby dowodzić? Bardzo niewykluczone, że jesteśmy świadkami zjawiska znanego z broszurki "Sztuka wojny" autorstwa Sun-zi:
Ludzie, którzy mówią pokorne słowa, nasilając przygotowania do wojny, mają zamiar zaatakować. Ludzie, którzy mówią pewnie i posuwają się agresywnie naprzód, mają zamiar się cofać.
Kogo to mogłoby dotyczyć? Moim zdaniem Rosji. Skoro pozwala ona na budowę dobrej infrastruktury transportowej na swojej wyłącznej strefie wpływów na wschód od Wisły, jeżeli Amerykanie zaczynają umacniać swoją dyplomację w Mińsku i wysyją broń na Ukrainę, to może oznacza to, że Niedźwiedź w rzeczywistości się cofa? Że może jednak Rosja jest słaba i długofalowo niezdolna do obrony swojego stanu posiadania?
Ekstrapolując to, co się w Europie odbywa, można zatem przypuszczać, że:
- W krajach ogarniętych muzułmańską rewolucją zacznie się dokonywać niemrawa i nieśmiała reakcja bladoskórej części społeczeństwa. Czy przyniesie ona jakieś istotne rezultaty - przekonamy się niebawem.
- Pojawi się więcej objawów rosnącego separatyzmu różnych krajów europejskich.
- Brytyjczycy już żałują Brexitu, bo będą musieli sami płacić rachunki za swoje błędy.
- Europa Środkowa będzie coraz bardziej zależna od finansów amerykańskich, a pieniądze niemieckie i francuskie będą utrwalać swój stan posiadania, ale z mniejszym wpływem na poziom propagandy i polityki.
- Jednak polskie inicjatywy (Trójmorze) raczej zostaną przykryte innymi wydarzeniami. Nie będziemy wiedzieć, czy coś się w tej sprawie wydarza, czy to idzie naprzód, czy może dało się już rozmamłać Niemcami.
- Ukraińcy staną się normalną mniejszością w Polsce (nie sprawdziły się na razie moje obawy, że Polacy przestaną ich lubić, ataki propagandą wołyńską spaliły się lufach, Ukraińcy nie ustąpili), aczkolwiek jeszcze długo nie uzyskają wynikających z tego faktu przywilejów podobnych do mniejszości niemieckiej. Prawdopodobnie ich status będzie podobny do statusu mniejszości polskiej w Niemczech.
- Nie są oni jednak zdolni rozwiązać problemów demograficznych Środkowej Europy, która w tym względzie ma większe problemy niż importujący muzułmanów Zachód. Na razie na horyzoncie nie widać żadnego rozwiązania.
- Rosja będzie coraz bardziej prężyć muskuły.
Czyli będzie to samo co dziś, tylko bardziej.
Szczęśliwego Nowego Roku!