Pisanie jako czynność autoteliczna
Choć słyszałem to z jego ust już wcześniej, czytałem też "Po piśmie", to jednak dopiero wysłuchanie tego panelu z Jackiem Dukajem zainspirowało mnie, żeby coś napisać.
Autoteliczność
Choć szukając objaśnienia tego trudnego słowa, którym posłużył się Dukaj, można znaleźć np. takie dla poezji, którego, przyznam się, nie zrozumiałem, to wydaje mi się, że chodziło mu raczej o coś w tym stylu. Pisanie jako wartość sama w sobie.
Kiedyś, dawno temu, również istniała taka dziedzina sztuki: pamiętniki. Przecież napisano ich znacznie więcej, niż potem wydano. Dla ludzkości udostępniono nieliczne egzemplarze, wyróżniające się jakimiś istotnymi cechami; czy to wartością kronikarską (Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska), czy to osobą autora (np. "Dziennik" Sławomira Mrożka), czy okolicznościami, w jakich powstawały (np. pamiętnik Anny Frank). Nie wszystkie były czysto autoteliczne, ale czasem ciężko rozsądzić.
Podobnie może być w moim przypadku. Gdybym tylko sobie a muzom pisał, to po co miałbym to publikować w necie? Autoteliczność mojego pisania wynika z faktu, że nikt, lubo mało kto to czyta. Ale od samego początku umieściłem w kodzie strony odsyłacze do gugle analityks, bo byłem ciekaw, czy mam jakiś czytelników. No i mam. W ostatnim miesiącu nawet z 50 odbiorców. Tylko zupełnie nie pojmuję, dlaczego siedzą w Chinach, ewentualnie w USA? Uzasadnionym przypuszczeniem zatem będzie, że są to jakieś automaty indeksujące zawartość Internetu. Co za radość. Piszę dla naszych przyszłych władców, którym niniejszym składam uniżone wyrazy najgłębszego poszanowania.
Z różnych przyczyn można pisać sobie a muzom.
Najszlachetniejszą wydaje się sztuka samodoskonalenia: uczyć się porządkować myśli, kultywować dyscyplinę pojmowania i pracy. Można to robić, aby w jakiś sposób oswajać i porządkować wrażenia z minionego okresu, dystansować się od emocji przeżywanych i otrzymanych.
Można pisać "do szuflady" z intencją doskonalenia umiejętności pisania. Jako przygotowanie do "wyjścia na świat". Niektórzy wskazują, że ta metoda słabo działa - dopiero opinia zewnętrzna, innych osób, może nam wskazać, gdzie popełniamy błędy, które sprawiają, że nikt nie chce nas czytać.
I tu docieramy do problemu, który Dukaj również wskazał: dziś wielu chce pisać, niewielu chce czytać. Wniosek jest prosty: skoro wiele tekstów nie może się doczekać zewnętrznej opinii, mają niewielki wkład w doskonalenie sztuki, a autorzy nie mają impulsu, by rzetelnie podchodzić do procesu twórczego (z jakiejkolwiek dziedziny by ten tekst nie był).